Stojąc za sztalugą nad Jeziorem Płomieni
W siódmym kręgu piekieł
W najgłębszej z czeluści, ostatniej z gardzieli
W otoczeniu swych megier
Z pyskami cerberów u swych stóp
Z ifrytami na każdy rozkaz, skinienie i gest
Starał się zaspokoić swój twórczy głód
Wdychając narkotyczny czarny bez
Senne wizje zsyłane przez narkotyk
Utrwalały tylko te stany, wizje i zmory –
Padające łupem kotów tłuste nieloty;
I tak każdy obraz – ten jest pięćdziesiąty
Ciągle się babrze w tych samych fatamorganach
Pierwsza zmarszczka przecięła twarz
Nie zauważa już końca kolejnego lata
Z płótna podrywa się pierwszy ptak
I ulatują ptaki z płócien, nieskrępowane farb okowami
Ulatują ze sztalug, od tej jesieni i zimy
Od tego wszystkiego co smuci i mami
Szukając świeżości, wiosny i dobrej nowiny
https://znajnizszejwiezy.wordpress.com/2015/08/20/asmodeusz-na-ostrzu-poematu/