para krasek ściele gniazdo
cóż piękniejszego i dzisiaj rzadszego
tak obiecująco zagarniają
błękit wachlarzykami skrzydeł
więcej coraz więcej niech
ziemia poobcuje
modraszkowo
wzlatują i robi się błękitniście
pikowane po mistrzowsku chmury
tworzą paczworkowe makaty
samiczka przysiada z gałązką
rozwieszając szafirowy płatek
jakby go niebo uroniło
metaliczny trzask
ciepła garstka piór spada jak gruda ultramaryny
samczyk bezradnie kołuje nad opalizującą plamą
zaraz zgaszą jej barwy wszędobylskie muchy
tak zło jest naprawdę banalne
niegodziwiec całuje lufę wiatrówki