Spotkanie

silva

przepaście szczerzą kły

ścieżka niczym lina a we mnie nic

z nietzscheańskiego linoskoka

 

nogi owładnęła bezsilność

następnego kroku nie będzie

gonitwę smętnych myśli karmi

goryczka karpacka jej dzwonki nie próżnują

kosówka już usłała madejowe łoże

wszystkie szczeliny między kamieniami

odwzorowują koślawe cienie z Grabarki

słychać pukanie do drzwi umysłu

puk puk jestem bliżej niż ci się wydaje

 

i wtedy pojawia się on

idzie skacząc po górach choć wsparty o kule

wraca znad Czarnego Stawu

pokazuje mi samotną szarotkę przyklejoną do skały

więc i tutaj czeka maleńka dobra gwiazda

 

nieśmiałe piękno daje impuls

idę dalej jakby się nic nie stało

silva
silva
Wiersz · 17 kwietnia 2017
anonim
  • silva
    Bogno, Ir i Yaro, bardzo dziękuję za słupki. Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 7 lat