Przechodzę obok chłopca,
który zbiera kasztany.
Chłopiec ma jasne włosy,
nosi ciemną kurtkę z kapturem.
Widzę w nim siebie,
trzydzieści lat temu.
Jest słoneczny dzień,
ale wieje wiatr.
Siadam przez chwilę na miejskiej
ławce i zastanawiam się -
czy czas nie powraca
jak pory roku
i czy znowu nie nazbieram kasztanów,
nie zrobię z nich ludzików,
za pomocą zapałek
i nie pokażę ich mamie,
albo nauczycielce -
gdy spełni się wszystko?
Żółte liście wirują dookoła.