pięć krajobrazów

Przemek Trenk

zmęczony usiadł starzec

pod żywym kamieniem

ogarnął go cień wielkiego dębu

spojrzał w górę

nad głową błękit na krawędzi cienia

lekko faluje powietrze

faluje jego broda

i myśl ostatnia

 

noc ma kolor Twojego ciała

noc jest kobietą

pachnącą pomarańczą

miękką i łagodną

noc jest echem bransoletki

na Twoim nadgarstku

odbijającym się od ścian

noc jest spełnieniem

 

jestem drzewem

widzę więcej niż wszyscy

sięgam słońca

i spinam brzegi morza

jestem mostem z kamieni żywych

wysoką topolą

po której wspinają się myśli

o Tobie

 

gdym śnił sen o piersi Twej powabnej

sen mój usiadł obok księżyca

zapomniał zapiąć koszuli

i krawat niedbale zawiązał

zjawiłaś się nagle

a wraz z Tobą

objawiły się niebieskie kryształy planet

odległych jak droga do Twoich ramion

 

posągi ulicznych latarń

wstęgi ulic

kopuły kościołów

katedry drzew

i żadne z nich nie namaluje obrazu

gdy polarna oświetla Twoją twarz

 

 

 

 

 

 

Przemek Trenk
Przemek Trenk
Wiersz · 30 kwietnia 2017
anonim