zaczepiam wzrok na bluzce z sinsay
pusta kartka kreślę parę słów
ma parcie czerwień policzków
wcześniej bledsze
sunę powoli plażą w somalijskich popylaczach
słońce mówi tak bo chcę
wyciągam mokrą dłoń ociekającą solą
serdecznie witam się z kobietą może żoną
któż to wie
morze łączy i rozdziela
pełno w portach portów
a może za dużo kobiet przy barach
które zapuszczają oczy głęboko w mój kufel
nie mam pytań zdrowa urżnąłem się wychodzę z dwoma
mam pokój szalupa na cumie
chwiejny się zaciągam się cygarem
dym powala mnie i zapach perfum
egzotyczna noc
zapatrzony w niebo
żono nie czekaj nie śnij źle
wrócę do ciebie tylko przeżyję ten rejs