siedem

Yaro

pyszni ważniejsi od Najwyższego
szkalują słabych bogacą się na biedzie
chciwi zabierają ostatni wdowi grosz
wypędzeni ludzie jak bydło na ulice szare

nieczyści wielbią dewiacje seksualne kłamcy
cierpią dzieci rodzicom zabrane łka 
wszystko w imię idei równości i tolerancji
upada człowiek cywilizacja zgniła karma

zazdrośni zmrużone oczy szydzą
wyrywają kawałek chleba 
smacznie udają podkładają nieprawdę
nie mów nic o sobie bo zagryza obliżą kości

nienasyceni nie napici bawią do rana 
wyzywają Boga bo pokazał im twarz
On słucha w cierpliwości z nadzieją
że człowiek wstąpi na drogę wiary

gniewni zabijają w nas piękno
nienawidzą dzieci nie kochają obcej rasy
zabijają bez pardonu podsycają ogień
w ich Babilonie płonie gniew zgniłych serc

leniwi by wstać by podać dłoń
pracują na nich całe rodziny całe wioski i gminy
obrażeni na Boga nie wstępują z modlitwą na ustach 
nie chwalą chwały nie wielbią imienia Pana


(czy my ludzie jesteśmy winni że na Ziemi nie jest jak w Niebie a rządy kierują nami bo my  marionetkami)

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 14 maja 2017
anonim