Ubranie przesiąkło krwią,
Zaś ręce pozostały czyste –
Nie pamiętam, nic nie pamiętam z tej nocy,
I jeszcze te rozsadzającego głowę głosy…
Ręce mam czyste –
Czepiam się tej myśli
Tak jak opuszki palców rzeźbionej
Rękojeści puginału
Wbitego w brzuch kochanej kobiety.
Do mych nozdrzy dociera fetor ciała;
Głowa uderzona nagłą falą ciepła
Zaczyna promieniować gehennę,
I wbijać osinę w serce.
Po ziemi pełznie ku mnie fantom –
Wbija w ziemię swe spróchniałe zęby,
Pożera ją, by tylko móc mnie sięgnąć.
Po kłach poznaję – to kobieta.
Ręce mam czyste…
Nie wyciąłem przecież jej macicy z martwym płodem –
Bękartem, spłodzonym ósmego dnia tygodnia;
Gdy znalazłem ją nieprzytomną na dworcu,
Czekającą na kolejny spóźniony pociąg,
Który miał jej wreszcie przynieść upragnioną,
I długo wyczekiwaną miłość…
Bękart jest czysty jak me ręce,
Zaś krwiście czerwone jest moje ubranie,
W głowie ciągle słyszę te same głosy –
Ciągły i niezmienny totalny zamęt.
Ręce mam czyste…
https://znajnizszejwiezy.wordpress.com/2015/09/01/rece-mam-czyste/