lunatyk w starych butach
poci się marznąc na słońcu
przez zamknięte powieki
spięte ciemnymi guzikami
krok za krokiem depcze
rozwiązane sznurówki
nigdy do nigdzie
tak stary jak twarz z lustra
przemieszcza się między odbiciami
no i co z tego że jak wszyscy dookoła
udając normalność rozmieniamy dni
na grosze wrzucane do skarbonek czasu
niepogodzeni ze sobą
z piachu i wody klecimy katedry
lunatykując zapominamy sny
inaczej wszystkie drogi byłyby supłem
co rano poczucie straty dolewa paliwa
tak daleko na ile starczy cienia
uciekamy od światła pustyni
gdzie dzieci zdychają z głodu
ukryte przed wzrokiem
dorodnych kurew z naszych luster