odwracam głowę na boki na plecy
przed siebie na ile się da to
nie zmienia nic nadal ciemno co
chyba jasne bo stroję się
w grymasy policzki
prawie łączą się z brwiami
więc postrzegam przez mgłę albo jak
przez nieumyte okno
choć nie mam własnego już dawno a tylko
wynajmowane co jakiś czas palcem
próbuję dogrzebać się do wyrazistości rozcieram
i nadal rozmazanie nic tylko łzawić a tu susza i piecze
kurz zdmuchnięty z okolic rzęsy i pyłki wpadają w oko
jedno i drugie
bo trzecie to tylko życzenie
niekoniecznie pobożne małymi literami
konsekwentnie wpisuję się
mimo uszu
kłucie i uwieranie
pod powiekami ciemno ręce zajęte jasna sprawa
i nie widać szans by się domacać w jakimkolwiek kierunku
a czas wreszcie
by ruszyć w drogę i najeść się
czegoś bardziej treściwego
niż wstyd