im dłużej nie czyszczę lustra tym bardziej mętnieje

ARS TO od tyłu sra

nie wymagaj proszę ode mnie
bym odmieniał inaczej niż widzę i przywidzę
noszę czasem okulary i okulary czasu
co staje się perfidnie stosowaną dopełniaczówką

sam się tego czepiam i innym daję by mieli
nad czym się i z czym rozwodzić choćby tylko tak
jak nad powodem
do rozwodu ze mną zanim nastąpiła przednoc poślubna 
albo numerek zbliżony wymianą na chwilę niepamięci
bo już zupełne ciemności są kompletnie nieodczuwalne

wtedy po prostu się śpi tak

mówię przez sen choć kompletnie
nie wiem co mówię i to 
w jakimś sensie stanowi wspólnotę
z czasem po przebudzeniu gdy słowa są tylko po to

by dodźwięczyć oddech
albo przedrzeźniać wiatr 
dodatkowym ubiorem

na dane słowo którego nie widać 
a i słuch za chwilę go nie zna
pamięć jedynie lekko trzepie głową
po chwili zupełnie nie pojmując powodów

nie umiem dobrze mówić
a jeszcze gorzej tworzę
obrazy
jedyne co mi wychodzi
to ślina i para z ust bywa

że oddaję je lustru bywa 
że w ten sposób tworzę sobie
dopełnienie 
dla zmiennych mną portretów

moja łazienka z lustrem to nie jest muzeum
mogę więc wy-dotykać eksponaty
odciskami palców zaznaczam terytorium i obecność
to trochę taka moneta w fontannie di trevi

choć wiadomo że i bez tego wrócę z powodów naturalnych
najczęściej (co chyba nietrudno zgadnąć) uciskam lustro
jakbym chciał z niego wydobyć coś nowego
choć same z siebie moje odbicia są zmienne

choć po chwili ich nie ma 
nie żyją nie istnieją
nie zdążą być nawet banałem

im dłużej nie czyszczę lustra tym bardziej
mętnieje każdy kolejny obraz
nie wiem czy dożyję chwili

gdy już zupełnie i niezmiennie mętność
przesłoni odbicie niezliczonością
niezmiennych linii papilarnych

wtedy jednak nastąpi moje ostateczne
prawdziwe constans
i w takiej chwili wyrzucę lustro
przez okno

a potem pójdę go szukać
by z kawałków odnalezionych
stworzyć własną mozaikę albo witraż
lub misterne łaty 

do kolekcji
rozbitych okularów

 

ARS TO od tyłu sra
ARS TO od tyłu sra
Wiersz · 12 czerwca 2017
anonim