płacz ciszy

Yaro

na dworze deszcz wycina psikusa
psychika niegdyś zielona dziś usycha
niczym zwiędły listek u Asnyka

każda kropla boli na tysiące sposobów


był sam
teraz dwóch dźwiga w sobie
rozdwojeni jak włosy

jak paznokcie


brudem smaruje twarz
idzie nie wymyśla

brudne ręce w  nieczystych myślach
bagaż wspomnień na ramieniu
i w tablecie wiadomości o świecie

 

na krawędzi tańczy kawowa ćma
trzepie się przy świeczce
ogień w sercach boli głowa
od niechcianych wieści

 

w samotni czuje się najlepiej

z gliny lepi garnki
oddycha powietrzem

z nieświeżym oddechem
zalewa go krew gdy pociągi ciągną wagony
jak węgiel czarny pod maską w słońcu lśni

Yaro
Yaro
Wiersz · 13 czerwca 2017
anonim