opowieść o wędrowcu

Yaro

piaszczysta wąska droga 
porośnięta trawą zapach ziół
po obu stronach rów 
pełny czystej wody
zatrzymanej w ryzach łagodnych brzegów

wierzby patrzą w niebo 
wzniesione korony ku niebu
ręce proszące o deszcz
o lepszy czas

podąża wędrowiec pośród wierzbowych panien
a cień kładzie się pod stopy jak welon
jak trawy bagien
leniwy kojący dla ciała 

duch napełniony pejzażem
krajobraz z tysiąca i jednej bajki 
chłopiec pędzi krowy
blisko pastwisko 
zielone łąki 
zboża nieskoszone pachną latem

wędrowiec zagryza kawałek chleba 
pije wodę ze źródła przy starym krzyżu 
z którego Chrystus zerka 

przeżegnał się ukojony
podąża w kierunku bliżej nieznanym

nie wie naprawdę co począć 
odpocząć czy porozmawiać z ludzi 
których tak kocha
śmieją się gdy go widzą
uśmiech jest dewizą na lepsze 
człowiek nie zmieni się 
zmieni go świat innych ludzi niż my

szczęściem są lasy pola pagóry 
płaczące wierzby leniwe strumyki 
zaniedbane kapliczki
krzyże na rozdrożach 

najbardziej boli smutek i łzy dziecka 
kochajmy się jeszcze
dopóki słońca blask iskrzy w oczach 
powtarzał swój wiersz 
czytał każdemu kogo spotkał na drodze
wśród gwiazd a pod niebem pełno nas 
starczy miejsca by żyć

 szczęście innym nieść w dłoniach

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 13 czerwca 2017
anonim