staję przed nimi
twardy granit jak Roman
cierpię
chyba żyję
myślę i oddycham
nie zdradzam kolegów
głębsze myśli sztywno na wodzy
w mordę leją
ratuję się ucieczką
dobry każdy plan
vendetta zrodzona w głowie
rano ciężko miastem szła mgła
przesłoniła słońce ciągnąc zasłonę znad łóżka
serce twarde kamienne
obudziła zimna ściana w celi
blask za krat
szaro skromność aż smutno
posterunkowy częstuje kawą i ciastem
twardo wołam Roman
bez odpowiedzi
musi nawiał zostałem sam
a robota została zrobiona dobrze
jeszcze tylko kilka lat