nie zbudowałeś naszego łoża jak Odys
na pniu długowiecznej oliwki
i ja nie potrzebowałam cierpliwości
Penelopy w tkackim rękodziele
nie zaznałeś niewiarygodnych przygód w Oriencie
które nasączyły wonnościami ciało Peer Gynta
i ja nie musiałam czynić cię wartościowszym
od byle guzika jak przypadło Solvejdze
nie malowałeś na wzór Dalego moich aktów
jakbym była najponętniejszą ze świętych
i ja nie starałam się zadowolić niczym Gala
surrealistycznych zachcianek
wolę jabłoń zasadzoną twoją ręką
wolę zapach rumianków który wniknął w twoje palce
wolę prawdziwy obraz mnie odbity w twoich złaknionych źrenicach