Ballada o upiornej słowiańskiej hamadriadzie

Tomasz Kucina

 

Ballada romantyczna

z cechami dekadencji

 

Ochechula pędzi przez las

rozkapryszona furiatka

zaszumiał ruczaj, rozkoszna sonorystyka

fatalistyczna, szalona;

biegnie po kuźni drozdów, kruszy skorupy ślimaków

las poci się w galopie Polkoni

czermień błotna bieli na torfowisku;

parzą komysze paproci

w lepkiej sieci pajęczyn

przemknęła;

z łopianów jej zapach

seledynowe włosy, blada cera, malaryczny popęd

słowiański sukkubus;

najwredniejsza z Bogiń, rechocząc złośliwie

pozdrawia dziksze Dziwożony;

strugają dzidy

w czerwonych czapeczkach z wilczych jagód,

z gałązką aquilinum

wunderkamery szkieletów w gabinecie osobliwości lasu;

prastare drzewa dziwolągi

wymoszczone unerwionymi liśćmi

Ochechula buzuje

promieniuje szyderstwem

spłoszywszy żółtoczarnego samca wilgi

przypadkiem spotyka urodziwą nadobną Dziewczynę

podła zazdrość: młoda, piękna;

krew pieni chlorofil

formułki czci ta kamena

ceni władzę: układa biotopy, dobiera ptaki

przewodzi strefie ekotonu

bór szczerzy kły

panegiryczne dęby w łasce superlatyw

echo niesie jej rzegot po lesie

Dziewonia panienka łowów podsyła doń zgrabne sarny,

zbindowane powłoki brzuszne w pokocie susów

prowadzi je

Turosik o złotych kopytkach i bawolich rogach,

za jaworem dybie Światybór, kochanek, duch drzewostanów

pod postacią niedźwiedzia

„Co za śliczna Dziewica” – woła cwany bożek

myśląc o cudnej Dziewczynie zakutanej w ciupkę trawy

budzi zazdrość undyny lasów

Ochechula zawsze zadaje trzy pytania

na które nie ma odpowiedzi

ofiary pokłada na mchy leśne

w tym czasie

Ohlas bożek odgłosów i echosylab

przedrzeźnia ją fałszywie

klnąc w okrzyk przerażenia:

 

bach… bum… ćwir… ćwir… hau… hau… miau… miau…

diwa… dziwa… dziewka… mewka…

morderczyni… czy nikt?… cynik…

zielenina… świnia… świnia!

 

Tomasz Kucina
Tomasz Kucina
Wiersz · 6 sierpnia 2017