głową do góry

Yaro

dłoń ściska  zimną dłoń
w letnie ciemne wieczory
w duszy mrok co układa cienie 
słabe światło nie uspokaja 

 

zbłądziliśmy idąc po niepewnej drodze 
nie poddam się poprowadzę cię 
przez szary dzień i  nocy czerń

 

wydarte kartki z  kalendarza
niektórych dni mi żal 
innych nie chcę zapamiętać

kocham patrzeć w głębię 
smutnych twoich oczu


odnaleźć  pragnę oazę

iluzję wolności
w duszy syczy pragnienie spokoju

dobijamy do brzegu 


w oddali na wzgórzu  dom
ostoją mi bądź gdy jesienią 
spadnie deszcz na pola 

 

wodą mi bądź 
pragnę tulić cię w ramionach wiatru
 a szelest twoich ust przykuwam do  ust


zamyśleni bez słów rozumiemy sens 

im mniej nas tym więcej Boga

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 18 sierpnia 2017
anonim