Poetycka świnia

bogna

Poezja nie znosi jajek, które się zbiera i otwiera.
Jest jak ssak, świnia bez nóg, leży gryzie czekając,
aż poeta poderwie ją, poprowadzi.

Kiedy się już tak stanie,

zaczyna się faza druga. Pudełko z brakującymi kończynami.


Szlifowanie metafor i głosów. Ona czeka, wciąż musi być podciągana.

Zamiast chodzić. Nie jak zegar, który może stanąć.
Musi być ciągnięta jak głuchy przyjaciel.
Głuchy jak usta, wyrywające się z zestawu zębów.
Jak szczelina ust, zamykająca niebo, które nie wysycha,
nawet wtedy, gdy jest połknięte.

 

Tylko mały poeta, zmęczony jest ciągnięciem (swojej butelki).
To wymaga wessania się w grzbiet warg, zamkniętych.

bogna
bogna
Wiersz · 13 września 2017
anonim