widziałem jak świeciło się powietrze którym dyszałaś
podobnie przejrzystości odzwierciedlonej wiatrem
widziałem wszystko to co siało w twoim jasnym poglądzie
wszystko co nigdy nie istniało
lecz mogło być wyraźniejszym za te drzewa
co rozrzucały swoje palące się cienie
wokół dymu co zastygał w formy gałęzi
za poznaną krawędź
tam gdzie musi było znajdować się coś bardziej realny
czym nasza odległość bez światła i powietrza
bez dymnych niuansów wiatrów
zastygłych w lustrach z których brakowaliśmy
każdej jesieni