oswojony fiord podpływa po
lizawkę z moich oczu
nie ma końca warkocz wpleciony w trzy noce
kiedy przystawiały się piersi a ona wyłożona jak pszenica obok
sypnęła słowem na zakwas do wszystkich bochenków
w miejscu gdzie kiedyś był cmentarz cholerny
wplątany w wianek księżyc z urzędu wiązał nasz cień
za dnia kręciłem miód zagryzałem plastrem
wielokwiatowej ziemi bez rachunku sumienia
tylko Bronek powinien pójść do nieba
oczyszczony przez pszczoły
Pozdrawiam.