impulsywne przerzucając z boku na bok
jeszcze ospałe ciało
błądzę myślami o lękach
co z pozostałości ubiegłego wieczoru wietrzały
po cichu zaparzę mocno fusiastą kawę
i w tempie ekstra mocnych dwóch fajek
spożyję ją
witając opadającą listopadową mgłę
w sąsiedztwie smukłych tui
próbuję nakreślić daremnie utopijny plan
nadciągającego
słonecznego dnia
może to dzisiaj zakocham się bez opamiętania
a może powiększy się tylko
aerodynamiczne zagłębienie w sofie