To tylko
Dwa tygodnie
Czas płynie
Nieubłaganie
Czternaście dni
Każde niczym wyzwanie
Jedno i te same
Trzysta trzydzieści sześć godzin
Niespokojnych
Czasowo pominiętych
Cisza która myśleć nie pozwala
Ukrywa nasze pragnienia
Nieznajomy?
A może Znajomy?
Czas nadal ucieka
Wszechświat nie czeka
Wydajesz się realny
Prawie że namacalny
A jednak
Dzieli nas życia smak
Podróży nieodkrytych
Miejsc niezdobytych
Myśli wysmakowanych
Ludzi poznanych
Nocami nie mogę spać
Czekam na znak
Wierzę że ty też
dobrze to znasz
Stan przejściowy
Pewnie chwilowy
Staram się
Nie patrzeć wstecz
Tak bardzo chcę
Odejść i zapomnieć Cię
Żyć niezaprzeczalnie
Nie myśląc wcale
Zachłysnąć powietrzem
Oddychając wrażeniem
I nagle
To przestaje być fajne
Bo chciałabym z tobą
Dzielić chwile ważne
Ciepłym promykiem
Rozjaśniać ciszę
Drżeniem głosu
Zastąpić harmider
Praga nocą?
Tylko z Tobą
Dająca zapomnienie
Takie mam marzenie
Spotkanie przeznaczeniem
Magicznym wspomnieniem
Gdzie gwiazdy mają swój kres
Tam moich myśli cień
Znikając w otchłani
Na zawsze uwięzieni
To tylko
Dwa tygodnie
Czternaście dni
Niczym z drzewa liść
Opowieść bez końca
Nieznająca słońca
Zmieniająca w minuty
Każdego bicia serca nuty
Listem zwykłym
Dla Nieznajomego wyrytym
By oddać żal po wizycie
Która trwała tylko chwile
Ugasić wspomnienia
Głęboko skrywane
Zaczerpnąć powietrza
I żyć nieprzerwanie