wniknął w ziemię jak topniejący śnieg
gdzieś na początku marca
rzeka odmarzała
miasto niemal opustoszało
resztki niegdyś białego puchu
zmoczyły słowa
cisza zapadła w sercu Kaliforni
umarł
i świat wraz z nim
świat wolnych poetów
może zapił się na śmierć
a może śmierć zapiła się na niego
skąd mam wiedzieć?
a mimo wszystko żal
żal tych wszystkich dziwek
alkoholu
mordobicia
przygarniętych kotów
wiedzących że jest chory i…
czym jest śmierć poety
która nakazuje mi ze sobą obcować?
popołudnie pełne myśli
dzielnice umęczonego ciała
żyły jak zapomniane ulice
dawno wykreślone z ewidencji
zamknął oczy
cisza okryła San Pedro
rzeka zmysłów zawróciła
a wszystko to „Szmira”*
biała krew
białe ciało
biała śmierć
podzielony na słowa
metafory
przenośnie
ukarany trwaniem w (nie)zapomnieniu
wiersze żyją jeszcze długo
po śmierci poety
zmieniając wnętrza tych
którzy wciąż chłoną
biedni…
oni maja swoje krzyże
do których ich przywiązano
Ty też Chinaski miałeś swój krzyż
który dawał Ci poczucie złudnej wolności
a dzień Twojej śmierci był jedynym dniem
w którym nie wzeszło słońce
i powiedz mi panie Chinaski
czy ja nie jestem głupszy niż wczoraj
gdy pytałem Boga o śmierć
myślisz że dostałem odpowiedź?
mnie tak samo jak i Ciebie
rzucono na głębokie wody poezji
Ty już na lądzie
ja wciąż wyplątuję się z worka
*Szmira - ostatnia powieść Bukowskiego
Dla tych, którzy znają twórczość Bukowskiego, reszta niczego nie wnosi.
Dla tych, którzy nie znają, i tak niczego nie wytłumaczy.
Przeczytałam kilka Twoich wierszy. Coś w nich jest, ale - jak dla mnie - za dużo słów i górnolotności.