Gwiazdy w oczach gazdy

Neverheard

Nie zacząłbym miłym akcentem działalności
Gdybym nie przedstawił się mojej publiczności:
Napiszę więc o sobie parę strof ubogich
chociaż mnie dość męczy ten niepokój srogi
gdy ma się świadomość że zaraz obcy ludzie
co przyszli na tą stronę by zapobiec nudzie
i być może woleliby czytać o miłości
muszą słuchać jak ktoś się spowiada z swej przeszłości
chciałbym dodać wszakże - ta rymów demonstracja
to jest od początku po kres improwizacja

muszę się wam przyznać że jeszcze nie umiem
pisać wierszy "białych" i ich nie rozumiem
I żaden z badaczy ku mojej rozpaczy
nigdy nie tłumaczy co taki wiersz znaczy
przyznaję w tej materii swoją winę szczerze
i chociaż nie wierzę odmówię pacierze
mam nadzieję że z niczyim poglądem się nie zderzę
wystukując te rymy na swoim komputerze
ciąg dalszy powieści w konwencji się mieści
choć nie jest wart więcej nad złoty czterdzieści
jest moim marzeniem by z grania i pisania
zapewnić sobie niezłe źródło utrzymania
nic innego niestety robić nie potrafię
nie mogę spowodowac by w mojej głowy szafie
ułożyło się inaczej niż było do tej pory
nauka mi śmierdzi jak gówno z obory
kiedy o niej usłyszę od razu jestem chory
chociaż - to normalne - do poprawy skory
jedno mnie przeraża - już w maju matura
muszę się natenczas przedzierzgnąć w szczura
taka ma natura: starczy byle bzdura
wielkie plany śpią w szufladzie, nuda mi po głowie szura
kiedyś się przez to uwieszę końca sznura
i choć to myśl ponura, niewiele wskóra
bowiem jeżeli chodzi o te kwestie
jestem zupełnie odporny na sugestie.

Nic więcej mi chwilowo nie przychodzi do głowy
jak przydzie to napisze jakiś tekścik nowy
Chyba że dostanę taki list gorący:
"Najwyraźniej tu trafiłeś, kretynie, niechcący
zabierz z naszej strony swój rym cuchnący,
nie twój głos wiodący"

Nie odejdę ja wtedy choć byście bardzo klęli
dysponuję bowiem większą możliwością i czasem;
a gdyby aniołowie mi weny dać nie chcieli
zostanę by pokazać, żem wrednym kutasem.
Neverheard
Neverheard
Wiersz · 1 grudnia 2001
anonim