w dobie internetu

Yaro

doba za dobą skomli cicho dzień i w noc
klika czas zamknięty w plastikowym pudełku
wirtualny świat po brzegi wypełniony wiadomościami
ścieżki zielone polany

wąwozy ociekające strumieniami kaskadami


jak seria z karabinu jak ryba pełna ości
nie wyciągniesz go na spacer odpowie że bez sensu
każdy na topie wie


 że nie inaczej  płynie życie
współczesny Ikar na czerwonym
przez zebrę mknie
z przyklejonym wzrokiem w komórkę
przegląda świat niczym Bond szpieg
serfuje jest serwerem na deskach teatru


dyski twarde resetuje ściąga nagrywa
analiza skutek i przyczyna
upośledza  jednak jest potrzebny
kontakt nawiązany spotkaniem na ulicy
zamyka usta odwraca się nie skonsumuje rozmowy
brakiem odwagi zwiedza nocą skwery
przepada świat raz po raz


czeka  apokalipsa obgryzanie paznokci 
agresywna szczupła postać strach się nie bać
 gdy kablem nie popłynie prąd
stres wyzwala agresję a bóg YouTube odrealnia
szczęśliwy traf
przemawia do każdego każdy szczęście ma
 kliknij raz 
 na dworze deszcze nienawidzi
 licho nie śpi różne treści

 

 

Oceń ten tekst
Yaro
Yaro
Wiersz · 3 grudnia 2017
anonim