sam nie upadam
sam się nie wznoszę
sam nie potrafię rozpędzic gwiazd
rozpalić słońca
zatrzymać ziemi
sam jestem niezauważalny
dla siebie
sam nie istnieję
poza odliczalnym bytem
zrównanym twarzą z pospolitością
i chociaż idę
nawet upadłym czworakiem
wciąż niedostrzeżonym zostaję
samemu sobie
na kawałku wzniesienia do przestrzeni
po nic innego niż zawsze
po dostrzeganie, po usłyszenie
po kawałek innego człowieczeństwa