migotania

K.Dorosiński

zaszyć się w sobie i czekać na burzę.

 

listopad nie oferuje niczego poza oślepiającym blaskiem lub nic wartym pocieszeniem.

podchodzisz z bukietem liści i mówisz, że melancholii wystarczy dla dwojga,

a drogi plączą się tak jak jeszcze niedawno plątały się nici babiego lata.

 

gdybym spytał cię o miłość, odpowiedziałabyś, że

kobiety kochają bezwarunkowo, ale to jego dłonie, nie moje

rodzą świty pełne soczystych pomarańczy.

 

ruch. trzasnęły drzwi i posypał się grad.

 

można przejść obojętnie, splunąć na siny bruk

nie wiedząc nawet, że właśnie umarł kolejny świat

albo zachłysnąć się zimnem poranka na pustym dworcu.

 

 

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Niczego sobie 3 głosy
K.Dorosiński
K.Dorosiński
Wiersz · 10 grudnia 2017
anonim