I nad tą przepaścią, z której
można by
mieć tylko tę przepaść.
Gdyby tylko
pan powiedział, że
mnie, ale pan się bał,
a może ja chciałam.
Całuję pana serdecznie
w usta
wbija się żwir znad przepaści,
ten cały poranek, wszyscy
mężczyźni, których już nie chcę
poznawać, te wschody i zachody
głowy, mróz u stóp.
No i przepaść, z której
można by
dostrzec cały krajobraz
tego miasta, kominy
drzew wielkie wybuchy.
Ale pan nie, bo pan widzi
tylko koniec własnego
istnienia.