Chciałem być ciepłem, którego pragniesz zmarznięta.
Chciałem być wodą dla ust Twych spierzchniętych.
Chciałem być niedzielą, gdy w każdy poniedziałek
Budzik zrywał Cię za wcześnie i niesprawiedliwie.
Chciałem być szukanym w ciemności pudełkiem zapałek.
Chciałem być tym, co zdawało się niemożliwe.
Chciałem być minutą, o którą na pociąg się spóźniłaś.
Chciałem być Twoją szpetotą w chwili, gdy oko me zwabiłaś.
Chciałem być Twoim najskrytszym marzeniem,
Myślą ulotną, niewypowiedzianym słowem...
Spotkałem zaś tylko oblicze surowe
I teraz nie jestem już nawet wspomnieniem.