Nie potrzebuję znaczenia
Ni wiary w pustkę świata
Odbitego w słowie
Jeśli posłucham to tylko
Co powiem sam niemymi ustami
Jeśli odejdę to tylko ze ślepych oczu
Gdy spełni się chwila której wreszcie nie ma
Jeśli wrócę to w każdym życia zniewoleniu
Krzycząc ”W złudną stronę pada oblicze Boga”
Które wskrzesza ja w postaci liczby mnogiej
Przekleństw ducha po marnościach ciała
Cudze stają za lustrem odbicia
Z nadmiaru bytu niedomiaru treści
Nie utrzymają śmierci przy życiu
Przed upadkiem wieczności
Przejdą którzy odcięli ciszy język
W imię powszechnej świętości