żarnowce dumne na bezlesie
i wy łubiny tak postawne
że gdy przychodzi wczesna jesień
jeszcze mi wami w sercu pachnie
uśmiech przepięknie naturalny
jak szczerze spracowane dłonie
nie jak kapryśne tulipanny
ani też róże rozpieszczone
pamiętam jeszcze siebie chłopca
kiedy hulałem po żarnowcach
kiedy hulałem po łubinach
a ze mną jedna ta jedyna
i choć tak do mnie się tuliła
że kwitnąć bardziej już nie można
to kiedy przyszła pierwsza zima
umarła miłość jednoroczna
więc do was wracam zawsze żywe
kwiaty w podleśnym nieboskłonie
nie mogę wami się nadziwić
i wy mną wiecznie zadziwione