(NIE)MOŻLIWE

silva

rozdęte chrapy

atakuje zbyt gęste powietrze

wiatr bezlitośnie szarpie włosie

płomienieje każdy mięsień szaleńczo uwikłany w ruch

piana toczy się z całego kłębu

kopyta sypią kępy traw zamiast iskier

jedyny dowód że dotyka ziemi

 

ciało znalazło jakieś prądy znane albatrosom

mknie niczym porwany przez wichurę

latawiec niepomny na grawitację

zamykam oczy chcę to widzieć w zwolnieniu

z rytmicznym falowaniem grzywy dopieszczaniem kroków

z harmonijną wibracją idącą od szyi po ogon

samo piękno jakby jednorożec przypiął skrzydła

boska sylwetka zawłaszcza kadr za kadrem

 

ostatnia prosta

dżokej brutalnie wali batem

w misternie ozdobiony gwiazdkami zad                          

 

która to już

wygrana

silva
silva
Wiersz · 10 stycznia 2018
anonim
  • witka
    Coś w tym jest.
    Styk daleko idącego wydobycia piękna powiązanego z realiami.
    Nigdy się nie zachwycam piramidami, znam ich koszt.
    Twój przekaz kupuję.
    Jednorożec nie trafia na rzeź.
    Póki co.

    · Zgłoś · 6 lat
  • silva
    Witko, dziękuję za poczytanie, słupek i dotarcie do sensu. Piękno zazwyczaj budowane jest na cierpieniu, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 6 lat