w parku to widać

Yaro

idąc wieczornym chłodem 
w parku spotkał mnie  blask
nabrzmiała mina wesołe spojrzenie
dotyk łyk wina piękna to dziewczyna

to nie chemia to miłości wiklina 

 

do kosza wyrzuciłem wszytko co mnie 
omotało wszystkie smutki niezałatwione sprawy
życie stało się proste w sercu zakwitło to co gniło
zrozumiałem że życie w parku się zaczyna

 

wspiąłem się dotykając szczytu
poukładałem w szufladzie wiersze 
na lepsze i mniej oczywiste 


wskazałaś  drogę którą wędrujemy 
w wyobraźni słowa wszystko tak jasne

nie kroczę piaskiem ni słomą zgniłą 

idziemy ciepłem i gdy zima 

Yaro
Yaro
Wiersz · 10 stycznia 2018
anonim