oddycham jakby z przymusu
a przecież uratował mnie
konfesjonał
wyspowiadałem wszystkie żyły
i porywy serca nieprzewidziane
w rozkładzie dnia
podniosłem twarz z gnoju
ukołysał mnie wiatr w dziupli
po czyżyku
czyż(by)?
dotykając chcę więcej
rozkładam przykazania
na czynniki(nie)pierwsze
nieśmiało wabię piasek pod powiekami
na tyle spokojnie by nie spłoszyć
tej chwili kiedy…