Kamień bezdźwięczny, nicością okryty,
bezduszny leży w samotności głuchej,
widnieje wśród jasności, chorą mgłą umyty
i skamieniały spoczywa w ciszy bezszumnej.
Zestarzały, umrzeć w swym ojcostwie zapragnął!
Zmarszczki na jego twarzy starym cieniem krwawią...
Przed swoim grobem na cześć śmierci stanął,
chcąc oddać swoją marność piekielnym otchłaniom.
Patrzy nienawistnie w słońce, które krwią płonie,
a ku niemu karety z mrokiem nadpływały.
On z uśmiechem do nich uniósł blade dłonie
i wyrwał się z jego gardła wrzask skamieniały!
Zbudził się kamień z marzenia sennego,
a przed nim cisza i żywot bez imienia.
On, skazaniec, nie ujrzał piękna odwiecznie ciemnego...
Okrył się błaganiem, z deszczu chłonąc cierpienia.
Jego policzki na wieki skłonnością się okryły -
w płaczliwości skonał pod wierzbą kamienną.
Łzy jego ciało w czarny diament przemieniły,
a mrok jego blasku okrył słońce powłoką ciemną.
06 VI 2004 r.
* powyższy wiersz pochodzi z mojego zbioru poezji "Ogród płaczących słów" (wyd. Kraków 2005 r.), (wyd.Nowe Miasto nad Pilicą 2012 r.)
Copyright © by Sebastian Post