już czas

Yaro

 

pokrył włosy szron 
siwa broda 
minęło lato słońce spadło za jeziorem

jesień złoci liście 
kora drzew rdzewieje
wiatr rozpuszcza włosy 
skoszone łąki
siano tańczy zapachem ziół 

zapadam się 

myśli krążą dyski w kosmosie

 

wyobraziłem sobie ciebie obok 
lasko drewniana podpierasz mnie
idę samotnie polną drogą
niegdyś biegaliśmy tutaj do źródła po wodę 

wspominam bez żalu dzieciństwa beztroskie dni 
nie żałuję ani chwili 


wypełniłem po brzegi dzban
teraz  napiję się by skonać bezimiennie 
na dnie grobu

pod piachem przykryty kamienna płytą
bezdźwięczny jak pęknięty dzwon

na opuszczonej wieży 
niekoniecznie kościelnej

Yaro
Yaro
Wiersz · 26 stycznia 2018
anonim