przeminęły poodklejane starością klawiatury
przeminęły plastikowe gitary w przesterach
przeminął już świat wybębniony pokrzywionymi
stalowymi łyżkami
stada rozmiłowanych w tobie wampirów
chłonących sterty kolorowych kawałków chleba
utopionych w litrach
czasem zwykłej berbeluchy zza płotu
nigdy dosyć tego mi było
podwójnie rosłem nieświadomy swojej skromnej
nadsztukowanej maestrii
w oparach twardych Mew i bezpłodnych podobno Carmenów
w trwającym
bezkresnym jam session
totalnie zagłębiony w akuratnej improwizacji