~ PAMIĘCI CESARA MANRIQUE
W duszy mi pozostaw ognie tej krainy
Wulkanów kipiących z serc kochanków świtem
Olśnień międzywierszy zaklętych w oliwiny
Gdziem bezradny chwilą przystanął z zachwytem
Nad tworami Hefajstosa władnących światy
Posejdona… i César'a Casa Toro de Tahiche
Tchnie zapachem Słońca bryza zniewolona
W diaboliczne przestrzenie, gdym zdania nie skończył
Przywiodły mnie ku wnętrzu śpiącemu w niebycie
Bym wpłynął w odcienie monstrum martwej ciszy
Tulił do rozbudzonego ogniem Ziemi łona
Stojąc na wulkanu niezastygłym szczycie
Lawa zeń płynęła w ciemność śladem światła
Które wyszło z piekieł przepastnego kotła
Zapalając gwiazdy po skraj horyzontu
Od początków czasu… od zarania świata
Niosąc z sobą echa odwieczności głosów
Gwiazdowej materii w skowycie chaosu
W popiółach zapomnienia legły myśli filozofów
Pośród niewybuchów wulkanicznych bomb
Ogniomistrzów piekieł, fumaroli i gejzerów ryku
Jaskrawych krajobrazów lądu wysp szczęśliwych
Fal błękitu przepastnej chrzcielnicy Atlantyku
Płynnych luster krzywych… diabelnie prawdziwych
Stężałej lawy seans i dzieł rąk Manrique
Pozostały rzeźbą w niemym skały krzyku
Jak pióro zaschnięte… zaklęte w kamieniu
Obelisk niepokoju wleczony ku niezapomnieniu
Trwa na Lanzarote jak czeluści ołtarze
Ślad twój na tej ziemi… w sługi sztuki sztych
Jak pośmiertnych laurów wyrzeźbiony diadem
Kroczę zadumany… jakby zawieszony
Między niebem a ziemią
Césarze…
Ty, któryś rzeźbił tę wyspę, zamieszkał w jej lawie
Ku bramom niebytu po kamiennym cudzie
Twym śladem
⊰Ҝற$⊱……………………………………………………………… Lanzarote ~ 11 listopada '11