sprawiam sobie przyjemność bo nie rozmawiasz
ze mną monosylabami o tym jak często bywasz
w Krakowie a to stolica antykwaryczna
w rynku z zapałem kupujesz różności
od północnej strony antyki
o esach floresach stonowanych barwach
zgrabnie opowiadasz bawiąc się uszkiem od filiżanki
o farbach terpentynowym zapachu oleju lnianym makowym
damarach i innych wspaniałych woniach
nieodzownych w procesie tworzenia
werniksach fiksatywach
obrazów obrazeczków landszaftów zwykłych
pospolitych jeleni na rykowisku i kiczów ślubnych
i tak o polskim malarstwie gawędzimy od godziny
rozbierasz mnie w wyobraźni
bawi mnie zwiewna siła słów
jesteś mitycznym zwierzęciem
mnie stać na wybredność
bo nie jestem najsłabszą impalą w stadzie
białe koniki słoneczniki malwy mehofferowe
bodiaki stanisławowskie róże karpińskie araby kossakowskie
zatrute studnie przez Malczewskiego
nagie niewiasty rozebrane przez Podkowińskiego
-wszystko odświeżasz dla mnie
ważny jest rytm i równowaga w stawianiu kroku za krokiem
okłamujesz a ja ustalam granice
zatańcz ze mną na wietrze bym zapomniała co utraciłam
nie potrzebujemy ciepłych słów jak obwarzanki
aniołów malowanych na flakonie