tamtej jesieni jabłoń nie obrodziła nie
połyskiwało dojrzałym fioletem słońce
pieściło różnokolorowe liście które spadały
jeden po drugim plotąc dywan
niecodziennych wspomnień
tamtej jesieni dom bardziej podupadł
spróchniały drewniane belki biel ścian
wyblakła kawałek po kawałku podłoga
skrzypiała niemiłosiernie ona jakby żywa na
pożółkłym portrecie
tamtej jesieni wiatr hulał jakoś dziwnie
zaglądał w każdy najciemniejszy zakątek
sieci pajęczyn lśniły w rannej rosie świeże
powietrze wzbudzało oddechem myśli
szybowały w nadziemnym świecie
tamtej jesieni stopy wchłonęła wieczność
pozostawiając jesienne nienasycenie książka
życia zamknęła wszelkie marzenia jakby to
był koniec nieodwracalna chwila silna wiara
prowadzi do granic początku
tamtej jesieni narodziłaś się na nowo liście
zzieleniały rozkwitła różem jabłoń sad
rozpromieniał przenikliwą błogością ty stałaś
w samym środku krajobrazu szczęśliwa ponad
miarę ludzkich wyobrażeń
Wrzeciono 2017