Tamtej jesieni

Jola

 

tamtej jesieni jabłoń nie obrodziła nie
połyskiwało dojrzałym fioletem słońce 
pieściło różnokolorowe liście które spadały
jeden po drugim plotąc dywan 
niecodziennych wspomnień
tamtej jesieni dom bardziej podupadł
spróchniały drewniane belki biel ścian 
wyblakła kawałek po kawałku podłoga 
skrzypiała niemiłosiernie ona jakby żywa na 
pożółkłym portrecie
tamtej jesieni wiatr hulał jakoś dziwnie
zaglądał w każdy najciemniejszy zakątek
sieci pajęczyn lśniły w rannej rosie świeże 
powietrze wzbudzało oddechem myśli 
szybowały w nadziemnym świecie
tamtej jesieni stopy wchłonęła wieczność
pozostawiając jesienne nienasycenie książka 
życia zamknęła wszelkie marzenia jakby to 
był koniec nieodwracalna chwila silna wiara
prowadzi do granic początku
tamtej jesieni narodziłaś się na nowo liście
zzieleniały rozkwitła różem jabłoń sad 
rozpromieniał przenikliwą błogością ty stałaś 
w samym środku krajobrazu szczęśliwa ponad 
miarę ludzkich wyobrażeń

 

Wrzeciono 2017

 

Jola
Jola
Wiersz · 22 lutego 2018