punkt wyjścia
jestem w punkcie tym samym w którym byłem gdy
kredkami jako dziecko rysowałem mapę osobliwych
wieloświatów w nich to czarna dziura
nie urastała do miana kosmicznej katastrofy
czym innym nazwać odrzucenie brak oparcia
tak jakby mnie nigdy nie było
była bezdenna studnia i w niej metaliczne echo
wybrzmiewało złudną nadzieję że warto walczyć
a oryginalność to stan wewnętrzny
nierzeczywisty
jak realne docenienie splendor i podróże
no chyba że do szpitala w którym niedawno byłem
i wydaje się że niebawem będę ponownie
bo pluję krwią i trzeba zrobić bronchoskopię
"punkt wyjścia
jestem w punkcie tym samym w którym byłem gdy
krętkami jako dziecko rysowałem mapę osobliwości
wieloświatów w nich to czarna dziura
nie urastała do miana kosmicznej katastrofy
czym innym nazwać odrzucenie brak oparcia
tak jakby mnie nigdy nie było
była bezdenna studnia i w niej metaliczne echo
wybrzmiewało złudną nadzieję że warto walczyć
a oryginalność to stan wewnętrzny
nierzeczywisty
jak realne docenienie splendor i podróże
no chyba że do szpitala w którym niedawno byłem
i wydaje się że niebawem będę ponownie
bo pluję krwią (i) trzeba zrobić bronchoskopię"
"bronchoskopie" - lyterufka
- mam wątpliwości, co do; "krętkami", ale nie potrafię ich uzasadnić, bo lyterufka z dwiema lyteramy to raczej nie jest(?)