domy są kręgiem
wyrwane fundamentom
unoszą się jak spęczniałe żołądki
deszcz od ziemi do chmur wcieka
przez brak podłóg
kucharka trzyma patelnię
gorący olej coraz bliżej wody
czeka na odwrócone bum
oto jesteśmy w mateczniku
wszystkich krzywych luster
wiszące zegary bełkoczą
nad kołyskami starców
malarz o szpiczastych wąsach
zatruwa strumienie
jego farby są tylko żółte
a potem jak przedtem
budzimy się przywiązani do ziemi
szukamy snu jak wolności
albo bóstwa bóstw
4