Wężewo

Konrad Koper

Z jamy wyszły anioły.

Pięknie śpiewały a ich skrzydła błyszczały jak złoto.

Byłem zdziwiony i zachwycony.

 

Z czeluści unosił się narkotyczny zapach, przypominający miód i akacje.

 Znęcony wszedłem do niej wraz z aniołami.

 

Z jamy dobiegały życzenia i komplementy.

Gdy byłem już w niej, dobre słowa zmieniły się powoli w groźby i przekleństwa,

 a miły zapach w odór przykry jak zgniłe jajka.

 

Gdy anioły przemieniły się w jadowite węże, rzuciłem się do ucieczki.

 Potykałem się o kłody i kamienie, na ziemi było grząskie błoto.

 

 „Gadziny” syczały  i groźnie patrzyły.

 Sam nie wiem jakim cudem ocalałem.

 

 

 

 

 

Konrad Koper
Konrad Koper
Wiersz · 26 kwietnia 2018
anonim