Jestem długa ulica,
nie kończe się, a skręcam.
Powleczona mgłą, cicha-
-wyginam się, zła-pękam.
Jestem mokra ulica.
Tarzam w błocie, wyprężam.
Cicho wołam do księżyca,
gonię go, nie nadążam...
Jestem zwinna ulica.
Twarda, wiję się samotnie.
Spijam z miasta jego soki,
włączam gwiazdy, śpię odwrotnie.
----------------------------------------------
Twoje domy jak palce,
plączą się z każdej strony.
Tarzasz się w moim błocie,
strzepujesz wszystkie stopy.
Tętni w tobie ciepła krew,
wpływa w moje szczeliny.
Stukot stóp zamienia w śpiew,
wybrzusza zakrętów doliny.
Razem możemy krzyczeć,
aż cement zacznie pękać.
Ulica będzie syczeć,
a miasto cicho stękać.
Ty i ja to muzyka
(ucieka lekko przeszłość)
ta sama galaktyka,
ta sama cicha wieczność.