Dotyk ogrodu

Tomasz Kucina

 

 korozja stóp.

kiedy idziesz przez szorstki trawnik, przenikasz w głąb ukłuć

seledynowy fakir karmi grunt. znów pachnie indonezyjski kaffir

i jest mu cytrusowo, od spodu, egzotycznie. wiruj, kiedy inni irytują

zaklinacz dotyku dociera do miejsca wrzenia, zadrżyj więc

w dzień rdzawy, narośl patyny zzielenieje z haluksem.

Prowincja. słodkawym posmakiem na języku łaskocze podniebienie

ogrodowy karzeł to cerber z sąsiedztwa, w istocie cyniczny uśmieszek

przykryty liściem łopianu. możemy więc poczuć i wstrzelić

w obłok przemieszczenia, minąć to miejsce despoty

z syntetycznego polimeru, schowane za parkanem to droga kroków

skórka szaleju okrzepła na śródstopiu.

malachitowe turkotanie korbą leszczyny przepycha czas

słońce wibrysą. jak złoty krugerrand, dostojne, kolekcjonerskie

 przenika struną pieprzu, rozgrzewa teflon kurzu.

ciepłolubny zachwyt twój efekt szklarni, zawsze pod kloszem wiecznie

spragniony cienia samorodek w kraju gorączki złota, butte nugget

w pokoście słońca. dlaczego boso, spomiędzy kiczu, nago,

i w samo południe? 

  

Tomasz Kucina
Tomasz Kucina
Wiersz · 6 maja 2018