cisza
przeciska się przez drzwi
niewidzialny szept
szelest popeliny
wyciskasz sok z cytryny
wokół kwaśno dużo witaminy
przestrzeń płynie
my razem w kosmosie
powiedz nie jestem sam
gdzie początek tam koniec
słono od łez
na koszuli bielą skażonej
mówisz że zakwitła
przecina eter szepcząca cisza
chowam ją w objęciach
porządkuję myśli
kręto w głowie
prosta blisko
bliżej do nieba
bose stopy na grzbiecie ziemi
zataczają koło