Konwicki był cholernym kociarzem, kot Iwan ma nawet konto na facebooku
Szymborska pewnie rzekłaby: „umrzeć, tego się nie robi kotu”
a jednak odeszli, przekraczając granicę własnej rzeczywistości
wkroczyli do wszechświata „gdzie koty mają wielkie wpływy i kolosalną pozycję”
może ten najsłynniejszy kot PRL-u jest teraz lwem poezji, bywalcem salonowym
tam, za wymiarem literatur
gdzie pulchny Putto zakrada do baroku z zamkniętą księgą w ręku
niczym motyw dekoracyjny z pomnika Nepomucena
w krainie lirycznych mikrofonów
na powrót pan Tadeusz udziela wywiadów, nikt o rodzinę, znajomych, i twórczość
wszyscy anieli pytają tylko o kota
nie tego z Cheshire, od Alicji i czarów
którego uśmiech „trwał jeszcze przez pewien czas, gdy reszta już dawno zniknęła”
czworonóg kapryśny i bezczelny, z podniesionym wąsem
opowiada świętym bajki, jak sam Krasicki o swoich kotach w „Myszeidos”
ma własne poglądy na życie, heroikomiczny, drugi kot Mruczysław
wróg prawdziwej religii, nauki, i sztuki
naturom bliższy Behemotowi, u Bułhakowa zyskał alchemiczne uznanie
Julia Hartwig wyzwała go wczoraj od „gangsterów, oszustów i wyłudzaczy”
bo wielka w niej demoluje „potrzeba kochania”
wśród „szklanek i kieliszków” ustawionych na chmurce podniebnego landszaftu
u Porazińskiej wchodził po drabinie
na ostatnim szczebelku, stwierdził: „lepiej wróbel w garści niż gołąb na dachu”,
pan Perrault spadł w butach z kotem, z kalenicy,
ile było krzyku prawo musicalu, gdy w teatrze Roma Eliot sprzedał”Koty”.
--