wzięli się urodzili
w moim prywatnym jestem
zaczęli hardość czynić
świerzbim powietrzem
po minutach godziny
jak po dzieciństwie młodość
gdy strach ubrali w czyny
pod zimną wodą
na koralikach sławy
różańcem wyklepani
wykuli oczy pawi
z pożądań granic
wzięli poumierali
bez słowa do zeszytów
a serce jak ze stali
albo z granitu