W imię Ojca (Wacława)
i Syna (Piotrusia)…
Duch na dodatek Święty
nie mieści się w jego siateczce
pojęciowej (nie tylko on się zgubił)
nie można go przecież dotknąć ani polizać
co innego ławka bywa słona nie wiedzieć dlaczego
to samo klatka w której siada ksiądz
ale nie śpiewa jak kanarek tylko rozrzuca słowa dla wróbla
a ten drugi cały czas przygotowuje się do lotu
tylko dłonie ma za małe by zatrzepotały jak skrzydła
Piotruś czeka kiedy przypnie te pożyczone od Anioła
po to przychodzi
i jeszcze dla kolorowych szkiełek w których mieszka światło
lubi go dotykać jest takie ciepłe
a kiedy grają organy tańczy z promieniami
musi choć mama się gniewa
gdy trzeba brat bierze jego rękę
i żegna
wtedy Duch Święty się odnajduje
mieszka przez chwilę
w ich złączonych dłoniach
Dobrze napisany wiersz.